Podróż KIRGISTAN-Kraj "Niebiańskich Gór" i nomadzkich pasterzy!
Dzień 1 Bishkek
W środku nocy docieramy do Biszkeku, stolicy Kirgistanu.
Na lotnisku oczekuje nas przewodniczka/tłumaczka Mirzat i kierowca Asan. To oni będą nas „gościć” w swoim kraju przez kolejne dwa tygodnie. Miejmy nadzieję, że we czwórkę, stworzymy zgraną paczkę.
W pensjonacie próbujemy jeszcze pospać kilka godzin, bo około południa zaplanowane jest zwiedzanie stolicy.
Biszkek ma ponad milion mieszkańców i jest to drugie, co do wielkości miasto w Kirgistanie.
Miasto nie posiada zbyt imponujących zabytków, ma za to, wiele dużych placów, w których sercu stoją okazałe pomniki. W mieście panuje dość miła atmosfera a to za sprawą wielu znajdujących się tutaj parków. W kilku miejscach miasta można zobaczyć, wieczne ośnieżone szczyty gór.
Kirgistan uzyskała niepodległość w 1991 roku. Od tej pory, kraj próbuje zmienić swój wizerunek. Władze zastanawiają się nawet nad zmianą nazwy państwa. Ich zdaniem końcówka „stan” wywołuje negatywne skojarzenia.
Podczas spaceru, zwiedzamy Muzeum Narodowe, jesteśmy świadkami zmiany warty, odwiedzamy kilka miejskich placów oraz lokalny bazar, gdzie kupić można dosłownie wszystko.
Mieszkańcami stolicy są przede wszystkim ludzie młodzi. W mieście jest wiele nowoczesnych kafejek i restauracji. W miejskich parkach jesteśmy świadkami wielu atrakcji dla dzieci i młodzieży.
Dzień 2 Bishkek- Chon Kemin N.P.
Dziś rozpoczyna się nasza przygoda w Kirgistanie!
Opuszczamy miasto i udajemy się w kierunku wschodnim, do Parku Narodowego Chon Kemin.
Po drodze zatrzymujemy się przy wieży Burana. Pochodzi ona z czasów, kiedy przez Kirgistan prowadził jeszcze słynny „Jedwabny Szlak”. Wieża ta jest prawdopodobnie pozostałością meczetu. Tu, w średniowieczu położone było miasto Balasagun. Wokół wieży jest wiele zabytkowych nagrobków tzw. "Balbas". Na niektórych z nich znajduje się tylko tekst, ale są też takie, które przedstawiają twarze. W większości są to twarze mężczyzn. Długo można byłoby się zastanawiać, w jaki sposób znalazły się tutaj te nagrobki, bo niektóre z nich ważą nawet setki kilogramów!
Dzisiejszą noc spędzamy u kirgiskiej rodziny, w wiosce położonej na skraju parku Chon Kemin.
Dzień 3 Chon Kemin N.P.
Dzień powitał nas deszczowo.
Po śniadaniu, oglądamy film o życiu Kirgizów na wsi.
Popołudniem, kiedy pierwsze promyki słońca niemrawo wychodzą zza chmur, idziemy rozprostować nogi. Park Narodowy Chon Kemin położony jest u stóp Tien-Szan, pasma górskiego leżącego na granicy Kirgistanu z Kazachstanem. Dolina słynie przede wszystkim z pięknej i zróżnicowanej flory. Rośliny i kwiaty osiągają tu nawet wysokość dwóch metrów, większość z nich ma właściwości lecznicze. Stoki są gęsto zalesione a wokół roztaczają się widoki na góry o wysokości 4000 metrów.
Jeszcze przed zachodem słońca, robimy sobie krótki spacer po wiosce, gdzie serdecznie witają nas dzieci i zaciekawieni mieszkańcy. Nie spotkamy tu innych turystów. Mieszkańcy są przyjaźni i otwarci na obcych, próbują nawiązać z nami kontakt. Niestety, nikt nie mówi tu w innym języku aniżeli kirgiskim lub rosyjskim. Jak to dobrze, że kiedyś człowiek uczył się w szkole rosyjskiego!
Dzień 4 Chon Kemin-Karakol
Wyjeżdżamy z parku Chon Kemin, mijając ogromne szczyty otaczających nas gór. Po wyjechaniu na asfaltową drogę przejeżdżamy przez kolorowy wąwóz. Jesteśmy zauroczeni jego barwami.
Droga do Karakol, prowadzi wzdłuż północnego brzegu jeziora Issyk Kul. Po drodze mijamy małe wioski i uzdrowiska wczasowe. Miejsce to jest bardzo popularne wśród bogatych Rosjan, którzy spędzają tu wakacje.
Jezioro Issyk Kul jest drugim, co do wielkości górskim jeziorem na świecie, po jeziorze Titicaca w Peru. Ma 160 km długości, 60 km szerokości i ok.700 metrów głębokości. Jest słonawym jeziorem bezodpływowy, pochodzenia tektonicznego.
Popołudniem dobijamy do celu.
Nasz gospodarz zabiera nas na krótką wycieczkę po mieście.
Wiele domów zbudowanych jest w rosyjskim stylu. Odwiedzamy stary meczet Dunganów i rosyjską cerkiew prawosławną, w całości zbudowaną z drewna.
Na lokalnym bazarze robimy zakupy na wspólną kolację.
Dzień 5 Karakol-Jeti Ögüz
Okolica Karakol to wysokie góry, czerwone skały, szalejące górskie potoki i rozległe łąki kwiatowe. Zatrzymujemy się w małej wiosce Jeti Ögüz, która słynie z czerwonych formacji skalnych.
Jeti Ögüz oznacza „siedem wołów” i odnosi się do szkarłatnie poszarpanych kolosalnych skał. Legenda głosi, że kiedyś były to uporczywe byki, atakujące pasterzy-koczowników. Obecnie są to wspaniałe klify czuwające nad mieszkańcami, niczym Anioł Stróż.
W samym centrum wioski znajduje się sanatorium z czasów radzieckich. Jednak podupadły stan budynku nie zaprasza do jego wizyty. Aż dziw bierze, że są jeszcze kuracjusze, korzystający z tutejszych usług.
Wybieramy wędrówkę w pobliskim parku, który swym wyglądem przypomina alpejskie doliny.
Dzień 6 Jeti Ögüz-Tort Kul
Jedziemy wzdłuż południowego wybrzeża jeziora Issyk Kul. Błękit wody pięknie komponuje w tle majaczących, ośnieżonych szczytów pasma Ala Too.
Po drodze zatrzymujemy się w „Skazka”, co po rosyjsku oznacza bajkę. Miejsce, gdzie wiatr, słońce i deszcz już przez wieki, rzeźbią w wapieniu cudowne formy skalne. Czerwone i żółte skały w przeróżnych formach w pełni zasługują na swoje miano bajkowej doliny!
Dziś po raz pierwszy śpimy w jurcie, tradycyjnym namiocie filcowym, używanym przez koczowników w całej Azji Środkowej.
Tradycyjny styl życia Kirgizów pozostał odporny na działanie czasu. Niektórzy z nich, w okresie letnim, opuszczają wioski i wędrują w góry, gdzie zamieszkują jurty, z dala od współczesnego świata, jak tysiąc lat temu.
Na zewnątrz namiot nie wygląda zbyt atrakcyjnie, wewnątrz to eksplozja kolorów. Pionowe boki ozdobione są kolorowymi matami ze słomy, dodatkowo udekorowane ręcznie wykonanymi chodniczkami. Na ziemi leżą kolorowe dywany, a szkielet dodatkowo umocowany jest przez ręcznie tkane pasy. W zależności od wielkości, w namiocie jest miejsce dla sześciu lub ośmiu osób.
Dzień 7 Tort Kul
Dzisiejszy dzień spędzamy w pięknym otoczeniu. Wokół nas wznoszą się góry pokryte trawą, gdzie nie gdzie wystają ośnieżone wysokie szczyty a przed nami ogromna przestrzeń. Świeże, górskie powietrze zachęca do wędrówki. Pod drodze spotykamy pasterzy, opiekujących się bydłem a od czasu do czasu, pojedyńczego Kirgiza na swym rumaku.
Popołudniem jesteśmy świadkami rozbijania jurty. Do pracy zabiera się cała rodzina, mężczyźni są odpowiedzialni za postawienie szkieletu, zaś kobiety za ozdobienie namiotu w wewnątrz. Cała operacja trwa kilka godzin.
Wieczorem wygłodzeni zasiadamy do kolacji. Suto nakryty stół, gdzie nie brakuje własnoręcznie pieczonego chleba, dań mięsnych na ciepło, świeżych sałatek i warzyw z własnego ogrodu, prawdziwa eksplozja smaków i kolorów.
Dzień 8 Tort Kul- Kara Koo
Opuszczamy rozległą krainę Tort Kul i jedziemy w kierunku gór Ak Sai. Po drodze mijamy góry w przeróżnych kolorach, kiedy nagle wjeżdżamy w ogromny kanion. Okolica przypomina księżycowy krajobraz. Roślinność składa się głównie z srebrno-szarych, często kolczastych roślin, od czasu do czasu poprzeplatanych kępkami zielonkawych krzewów. Z pobliskiej góry rozciąga się piękny widok na jezioro i skalisto-piaszczyste wydmy.
Po spacerze robimy sobie piknik na piaszczystej plaży i szukamy ochłody w jeziorze. Pomimo tego, że temperatura wody nie przekracza ponad 20 stopni, kąpiel jest przyjemna. Dzisiejszy dzień jest bardzo upalny.
Dzień 9 Kara Koo-Naryn
Po obfitym śniadaniu, dostaliśmy aż po cztery jaja sadzone na osobę, opuszczamy regionu Issyk Kul i jedziemy do Naryn, miasta położonego na 2060 metrów.
Po drodze mijamy Kochkor, miejsce znane z wyrobu ręcznych pamiątek. Kobiety z dumą pokazują nam swoje produkty. Można tu kupić typowe dywaniki w różnych rozmiarach i kolorach, wykonane według tradycyjnych kirgiskich metod. Nie potrafiąc oprzeć się pokusie, kupuję i ja. W domu często spoglądam na przywiezione pamiątki i wspominam pobyt w danym kraju.
Dalsza droga wije się niczym serpentyna wśród kolorowych gór. Co kilka minut zatrzymujemy się, by zrobić zdjęcie. Droga wije się coraz wyżej, aż w końcu znaleźliśmy się na przełęczy Dolon, na wysokości 3000 metrów! Ta droga jest trasą łączącą Kirgistan z Chinami. Od czasu do czasu mijamy chińskie ciężarówki, zapakowane do granic możliwości, które w żółwim tempie podążają w kierunku granicy.
Obszar ten jest słabo zaludniony, mijamy tylko kilka jurt i chińskich robotników, pracujących na drodze.
Wjazd do Naryn prowadzi przez ogromny, czerwony kanion.
Śpimy w przytulnym, miejskim hotelu.
Dzień 10 Naryn-Tash Rabat
Górzysty charakter Kirgizji, powoduje u nas, częsty zachwyt. Jesteśmy pod wrażeniem otaczającego nas piękna. Kolorowe góry, ośnieżone szczyty, zielone zbocza i głębokie rozległe doliny, przeplatają się w szybkim tempie.
Nagle przed nami ukazuje się Tash Rabat. To starożytna budowla z czasów „Jedwabnego Szlaku”. To tu zatrzymywali się kupcy wraz ze swoimi wielbłądami podążający „ Jedwabnym Szlakiem”.
Było to miejsce w górskiej dolinie, dające chwilę wytchnienia zmęczonym i strudzonym karawanom a zarazem chroniące ich od miejscowych rabusiów. Karawanserai pochodzi prawdopodobnie z XV wieku, leży w głębokiej dolinie, na wysokości 3200 metrów. Budowla ta została pięknie odrestaurowana, można przejść się długim holem, u którego boków ukryte są pomieszczenia.
Połączenie prostego, surowego budynku w otoczeniu dziewiczych gór, powoduje, że jest to jedno z bardziej imponujących miejsc, jakie udało nam się zobaczyć w Kirgistanie.
Nocleg w jurcie, na wysokości 3200 metrów, pomiędzy wysokimi grzbietami gór!
Dzień 11 Tash Rabat
Po pysznym śniadanku, wspinamy się na jedną z gór, aby móc podziwiać panoramiczny widok na pobliskie zbocza. Dopiero tu na górze, widać potęgę otaczających nas gór! Ośnieżone szczyty Tian Shan stanowią granicę z Chinami i choć wydają się być na wyciągniecie ręki, są bardzo daleko…
Region Tash Rabat, upodobali sobie Kirgiscy Nomadzi, prowadzący wędrowny tryb życia. Przebywają tu całe lato, wypasując bydło. Widzimy wiele koni, setki owiec, krów i jaków.
Dzień 12 Tash Rabat-Song Kul
Pozostawiamy piękne okolice Tash Rabatu i udajemy się w kierunku jeziora Song Kul.
Pierwsza część trasy prowadzi po ścieżce żwirowo-piaskowej. Przez pierwsze kilka godzin jazdy nie spotykamy nikogo, prócz zabłąkanego rowerzysty z Izraela. Czapki z głów dla tego pana, który samotnie wypuścił się w bezludny teren, otoczony łańcuchem górskim o wysokości ok. 3000 metrów.
Przed nami rozciągają się spektakularne widoki na kolorowe góry, kaniony, alpejskie doliny aż wreszcie drogą wijącą się niczym serpentyna dojeżdżamy do przełęczy Moldo na wysokości 3346 metrów. Stąd rozciąga się widok na jałowe, żółto-zielone wzgórza. Po kilkunastu minutach w oddali udaje nam się zauważyć niebieskie wody jeziora Song Kul. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie ma tu żadnych miejscowości, wokół jeziora nie ma ani jednego drzewa ani budynku. W okresie letnim nad jezioro przybywa wielu Kirgizów, którzy upodobali sobie ten rejon na wypasanie bydła.
Sezon dobiega końca, wielu z nich wróciło już do swoich domów, ale na szczęście jeszcze tu i ówdzie daje się zauważyć jurtowskie obozy.
Noc spędzamy w jurcie, gdzie po naszym przyjeździe, miły Kirgiz rozpala w piecyku...Chwała mu za to! Za „oknem” pada śnieg!!!
Dzień 13 Song Kul
To była zimna noc! Rano zbocza gór pokryte są śniegiem.
Po śniadaniu pojawiają się pierwsze promyki słońca, zachęcając do spaceru wzdłuż brzegu jeziora.
Żyje tu wiele gatunków ptaków. Samo jezioro jest pięknie położone na wysokości 3000 metrów, w szerokiej, zielonej dolinie, otoczonej wysokimi górami.
Kłębiaste chmury pięknie odbijają się w tafli wody i nic nie wskazuje na zakłócenie sielskiego spokoju... Teren ten słynie jednak ze swej kapryśnej pogody. W ciągu jednego dnia, mogą przewinąć się wszystkie cztery pory roku.
Kiedy wczesnym popołudniem zaczyna padać śnieg, jesteśmy jednogłośni, wracamy do cywilizacji! Uciekamy przed kolejną zimną nocą i jedziemy do Kochkor, gdzie czeka na nas miejscowy hotelik z wygodnym łóżkiem.
Na drogę powrotną wybieramy sławną "Drogę Papug", znaną ze swych 32 krętych zakrętów!
Dzień 14 Kochkor-Bishkek
To już ostatni dzień w Kirgistanie!
Droga do Bishkek prowadzi znów przez góry, ale nie może być inaczej, kraj ten w 94% dominują góry. Rzucamy ostatnie spojrzenie na dziewiczą i niezdeptaną przyrodę Kirgistanu, każdym swym zmysłem, pochłaniamy piękno spotkane na drodze, kodujemy w pamięci dosłownie wszystko.
Nasza Kirgiska przygoda dobiega końca, ale wspomnienia pozostaną już na zawsze!
Różnorodność Kirgiskiego krajobrazu jest ogromna. Poza wysokimi górskimi grzbietami, spotkamy tu rozległe doliny przeplatane lasami, spektakularne szczyty górskie pokryte wiecznym śniegiem, ciche wioski, gdzie czas wydaje się stać w miejscu, księżycowy krajobraz i przyjaznych Kirgizów na koniach w swym tradycyjnym filcowym kapeluszu.
Turystyka jest tu jeszcze w powijakach, ludzie są gościnni i pomocni.
Jeśli jesteś gotów spać w mniej komfortowych miejscach, czasem nie myć się nawet kilka dni, to tu pośród kirgiskich stepów, jezior i ośnieżonych szczytów, czeka Cię wielka przygoda!
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Choc ten kierunek to nie moja bajka ale zawsze fajnie poogladac. Przestrzenie niesamowite....
-
Dzięki, w tym roku raczej się w tamte strony nie wybiorę, bo mamy już zaplanowane wakacje, ale za rok... kto wie? Pozdrawiam. :))
-
Indywidualnie można, większość turystów indiwidualnych, których spotkaliśmy na drodze to rowerzyści.
W jednym z hoteli (po drodze spaliśmy tylko dwa razy w hotelu, oprócz Bishkeku) spotkaliśmy kilku Niemców, którzy przemierzali sie taksówkami, to chyba najszybsza metoda. Lokalny transport to marszrutki kursujące tylko po asfaltowych drogach. Trzeba dysponować jednak ogromem czasu by dostać się z jednego punktu do drugiego. Taki transport, rusza wtedy, kiedy jest komplet. Plus jest taki, że kierowca zatrzymuje się tam gdzie chcesz wysiąść.
Hoteli jest jak na lekarstwo, spanie u ludzi po domach i jurty to najczęściej spotykane miejsca na nocleg.
Samochód mozna wynjąć w Bishkeku. Więcej na ten temat: Patrz poniżej komentarz do Alefur.
Masz jakieś pytania, chętnie pomogę.
P.S. Ze względu na ograniczony czas, preferuję w takim przypadku podróże z lokalesem. -
Bardzo ciekawe miejsce, a krajobrazy wprost bajeczne. Rozumiem, że zwiedzaliście Kirgistan w sposób zorganizowany... A czy jest możliwość zwiedzania indywidualnie, bez przewodnika i kierowcy? Jak wygląda tamtejsza infrastruktura? Czy trzeba z góry rezerwować hotele? Czy istnieje np. mozliwość wynajęcia samochodu? I jak działa tam transport publiczny? Pozdrawiam. :)
-
...idąc za Snickersem znowu trafiłem do Kirgistanu i nie żałuję!...
-
Gratuluję wspaniałej podróży:))) Jeszcze wrócę doczytać i obejrzeć do konca.
-
dobrze, że tam pojechałaś i nam pokazałaś, bo wcześniej to chyba nawet nie oglądałem zdjęć nigdzie
-
Voyager, Kirgistan to bardzo uroczy kraj.
-
piękne krajobrazy, super
-
Przedpole, masz rację. Kirgistan to kraj dla miłośników pięknych widoków i zwolenników wędrówek górskich.
-
W sumie dość ciekawy kraj, choć prawie pozbawiony zabytków. Pozdrawiam
-
...a kiedyś to się nazywało Kraj Rad ... :-) ...
-
...usiłowałem sobie przypomnieć, kiedy pierwszy raz usłyszałem o górach Tien-Szan. Wyszło, że w "Tomu na tropach yeti" czytanym "sto lat temu" ... :-) ...
-
S.Wawelski, dziękuję za miłe słowa.
Alefur, jest tak jak pisze Iwonka. Byliśmy cały czas pod opieką miejscowych, więc problem szukania opony to nie nasza głowa. My, musieliśmy tylko czekać.
Iwonka, Tobie też dzięki za tak miły komentarz.
Jolrop, witam i Ciebie. -
Witaj Koniczynko na Kolumberze:) Cieszę się, że jesteś, a Twoje podróże i zdjęcia zostawię na później, bo już za późno na przedzieranie się przez góry Kirgizji:) pozdrawiam serdeczne:)
-
piękna podróż i niesamowite zdjęcia. Gratuluje.
z tekstu wnioskuję, że byliście cały czas pod "opieką" miejscowych przewodników. -
Koniczynko - dziękuje. Jasne, że w internecie jest dużo, ale preferuje takie opowieści i wiadomości na żywo. Właśnie jak z tym kołem zapasowym ;) Plan był jakoś z góry przedstawiony, czy zgłosiliście co chcecie?
-
Duzy plus za wysilek odtworzenia tej ciekawej 2-tygodniowej podrozy. Dzieki Tobie mam na horyzoncie nastepny interesujacy kierunek. Moj Boze! Kiedy czlowiek to wszystko zwiedzi...
A poza tym, Kirgizkan krajobrazowo to kraj wielu wizerunków... -
Alefur, a co chciałabyś wiedzieć?
W dzisiejszej dobie internetu, każdy może wybrać sobie to, co mu najlepiej odpowiada.
Kupujesz bilet i lecisz. Możliwości są dwie: Aeroflot przez Moskwę lub Turkisch Airlines/Pegasus przez Stambuł.
Turkisch Airlines jest najdroższy, ale tylko ciut. W zamian dostajesz posiłki na pokładzie i na komfort też nie mogę narzekać. Ze Stambulu do Bishkeku, leci się ok. 5 godzin.
Jeśli zdecydujesz się na wynajęcie samochodu to tylko 4WD!!! Drogi wokół głównego jeziora Issyk Kul, są wyasfaltowane, ale by dotrzeć do perełek tego kraju trzeba zboczyć z drogi. To są szutrówki, kamienisto-piaszczyste. Czasem usłane głazami, żwirem. Taka drogą jedziesz sobie przez trzy godziny i żywego ducha nie spotkasz.
Na głównych drogach spotkasz za to, panów policjantów, którzy bardzo chętnie zatrzymują turystów. Korupcja jest na pierwszym miejscu i zawsze znajdzie się jakieś przekroczenie przepisów, za które trzeba będzie płacić.
Musisz mieć zapasowe koło, pamiętaj! Nam też przytrafiła się "guma" i był problem kupna nowej opony. Jeżdżą tu tylko stare samochody i pewnie też i takie wynajmują, przede wszystkim są to samochody marki japońskiej.
Jeśli zdecydujesz się na samodzielną podróż, powinnaś mówić dobrze po rosyjsku lub kirgisku. Innymi językami ludność nie włada, pewnie z wyjątkiem Bishkeku, gdzie studiuje dużo młodych ludzi.
My preferujemy zazwyczaj podróż samodzielenie lub wynajętym autkiem z lokalesem tzn. zamawiamy taką wycieczkę w jednym z biur.
Z doświadczenia wiem, że najlepiej zwiedza się z lokalesem, który pokaże Ci niesamowite zakątki kraju, o których nie jeden turysta pewnie jeszcze nie słyszał.
Żywność i nocleg to małą kwota. Standard życia jest niski, więc i ceny nie za wysokie.
My mieliśmy pakiet all inclusive, więc nie mogę Ci tu podać żadnych konkretów.
Szperaj, szukaj w internecie i wybierz to, co najlepiej będzie Tobie odpowiadać. -
Koniczynko - napiszesz coś z wiadomości praktycznych [sorry, ze nie zaczynam od ochów, ale to przecież oczywiste :)) ]
-
Piękna podróż , a krajobrazy .... na 6
-
Konczyna....dziękuję za piękne podziękowanie-)
To ja jeszcze raz dziękuję,ze zechciałaś się podzielić swoją podróżą do Kirgistanu! -
Grzegorz....ależ oczywiście!
-
Grzegorzu, Tobie też dziękuję za odwiedzinki.
-
Irenko, tak jak Ty, nie wiesz, co napisać, tak i ja często nie wiedziałam, co powiedzieć, przemierzając bezdroża Kirgistanu. O krajobrazach i różnorodnej naturze Kirgistanu można byłoby napisać książkę.
Ta podróż mnie wzruszyła, że są jeszcze takie miejsca na świecie, nieodkryte i niezdeptane przez masową turystykę. Byłam pod wrażeniem gościnności mieszkańców i ich bezinteresowności.
Kirgistan to kraj mniej znany, mało się o nim pisze i mówi w TV. Często odwiedzany przejazdem, na szybkiego.
Kirgistan to kraj, cudowny, nieskażony, niemal nietknięty przez cywilizację i niech już tak zostanie!
Dziękuję, że byłaś gościem w mojej podróży!
-
Komentarz wcześniej zostało już wszystko napisane, nic nowego nie wymyślę...
Ireno, pozwolisz że się dopiszę do Ciebie? ;) -
Nawet nie wiem,co napisać.
Przecudowne krajobrazy...przypominają mi Szwajcarię,Iran ,Australię...
Wspaniała relacja i zdjęcia.
Nie wyobrażałam sobie,że Kirgizja jest tak piękna.
To coś dla mnie!
Taka podróż i takie widoki.
Serdecznie pozdrawiam...-)
Fajnie, że zajrzałeś, choć to nie Twoja działka.
Pozdrawiam.